Rodzina kojarzy się z ciepłem, opieką, poczuciem bezpieczeństwa. Ewie zabrał to wszystko człowiek z najbliższego otoczenia… Miała cztery, może pięć lat, a pamięta ten wieczór: spotkanie rodzinne, goście, alkohol, dobra zabawa. Kładła się spać, gdy wszedł do pokoju.

Zaczął dotykać – Nigdy nie zapomnę wyrazu jego twarzy – wspomina Ewa. To, co się stało tamtego wieczoru, powtórzyło się jeszcze kilkakrotnie.

Przez wiele lat nikomu nic nie powiedziała. Bała się, że rodzina oskarży ją o wymyślanie niestworzonych historii. Żyła w przeświadczeniu, że wszystko, co się stało, stało się z jej winy. – Dziecko nie rozumie, że dotyk dorosłego może być zły – mówi Ewa. Ale pamięta uczucie, że coś jest nie tak. Nie potrafiła tego zrozumieć. Setki razy zastanawiała się, dlaczego ją to spotkało? Dziś wie, że nie w niej tkwił problem. To on był chory.

Uczucie poniżenia tkwiło w Ewie cały czas. Odezwało się ze zdwojoną siłą, kiedy miała 17 lat. Poznała chłopaka. Pierwsza miłość. Powinna być beztroska. – Niestety, od początku byłam naznaczona – opowiada Ewa. – Inne słowo nie przychodzi mi do głowy. Naznaczona moją krzywdą. Każda próba Marka mająca na celu zbliżenie się, pocałunek, dotknięcie jeszcze bardziej rozszarpywała rany. Starałam się unikać sytuacji, w których bylibyśmy sami. Z czasem jednak zaczęłam oswajać się z Markiem – mówi. – Dziwnie to brzmi, ale na pewno zrozumieją mnie osoby dotknięte problemem molestowania. Powoli przestawał "boleć" jego dotyk. Dzień po dniu coraz bardziej otwierałam się przed nim. Już nie myślałam z obrzydzeniem, że może przyjść i będzie chciał mnie przytulić.

Ewa miała szczęście, że trafiła na wyrozumiałego i cierpliwego człowieka. Marek do niczego jej nie zmuszał, nie ponaglał. Po dwóch latach znajomości powiedziała mu całą prawdę. Była jednocześnie dumna i przerażona. Dziś wie, że to był pierwszy ważny krok w jej walce o życie bez piętna. – Spotkałam osobę, która pomogła, zrozumiała, a przede wszystkim nie patrzyła z obrzydzeniem – mówi. – A tego bałam się najbardziej. Dzięki jego miłości i przyjaźni wszystko zaczęło wracać do normy.

Marek przekonał Ewę, że powinna powiedzieć o wszystkim rodzicom. Ufała mu. Zrobiła tak, jak jej poradził. – Gdybym wcześniej wiedziała, że w ten sposób to przyjmą, nie ukrywałabym tego tak długo – twierdzi Ewa. – Nie było krzyków ani oskarżeń. Było tylko dużo łez. Rodzice długo obwiniali się o to, że mnie nie ustrzegli, że nie zauważyli wcześniej. Słyszałam kiedyś, jak tata płakał. Krzyczał, że skrzywdzili jego dziecko, a on nic nie zrobił, że nigdy sobie tego nie daruje. Próbowałam mu wytłumaczyć, że nie mam do nikogo pretensji. Teraz wiem, że gdyby rodzice wiedzieli, prędzej zabiliby tego człowieka niż pozwolili mu, żeby mnie skrzywdził…

– Swoim przykładem chcę pokazać, że

trzeba o tym mówić. Dla swojego dobra i żeby przełamać barierę milczenia – twierdzi. Trzymanie tego w sobie tylko pogarsza sprawę. Mówienie to jedyne lekarstwo na zranioną duszę i pedofilię. Kampanie typu "zły dotyk boli…" poruszają. Ale głównie osoby skrzywdzone. A pedofil i tak nie zatrzyma się i nie zastanowi. Skoro jest w stanie skrzywdzić małe dziecko, to obok takiego billboardu na pewno przejdzie obojętnie. Moim zdaniem, jedyną metodą jest głośne mówienie o problemie tych, którzy zostali skrzywdzeni. Być może dorośli będą się bali, że dzieci mogą powiedzieć prawdę i nie będą już bezkarnie krzywdzić. Zdecydowałam się opowiedzieć moją historię, bo być może za moim przykładem pójdą inne osoby. Nawet gdybym miała przekonać chociaż jedną osobę, uważam, że warto.

Człowiek, który skrzywdził Ewę już nie żyje. Umarł, zanim prawda ujrzała światło dzienne. – Dla mnie to bez znaczenia – twierdzi Ewa. – I tak nie występowałabym do sądu z oskarżeniem. Ten problem już mnie nie męczy. Rozwiązałam go w sobie. Wiem, że na powrót do równowagi psychicznej nie ma gotowej recepty. Każdy musi przede wszystkim sam podjąć decyzję o chęci podzielenia się swoją tragedią z innymi. Dopiero potem można zacząć pracować nad sobą.

Ewa odzyskała to wszystko, co zostało jej tak brutalnie zabrane w dzieciństwie – poczucie własnej wartości i sens życia. Niestety, nie wszystkim się to udaje…

Autor: Katarzyna Dudek (Trybuna)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *