Sobotni wieczór. Właśnie obejrzeliście pasjonujący film o namiętnej miłości. Przytuleni, trzymając się za ręce, wychodzicie z kina, całując się co kilka kroków. Wymarzona pora na kontynuację filmowych nastrojów, a dokładniej – na seans rozkosznego seksu. Jeszcze tylko na chwilkę wstępujecie do ulubionej knajpki na wyśmienitą pizzę. Lądujecie w domu dopiero po północy. Gorący prysznic, raphacholin i wpełzacie do łóżka. I cóż? Zamiast się kochać, natychmiast zasypiacie.

Żeby to zmienić, wystarczy zdać sobie sprawę ze złych nawyków, które odciągają was od łóżka i wypracować dobre, które pomogą odkryć seks na nowo.

ZŁE NAWYKI

  1. Telewizja nocą – Telewizja zastąpiła nam seks. Wciągnęliśmy się w rozmowy "Na każdy temat" – mówi 29-letni Marcin, copywriter w agencji reklamowej. – Dotąd chodziliśmy spać około godz. 23 i często się kochaliśmy. Mieliśmy w nosie telewizję. Nim się obejrzeliśmy, Mariusz Szczygieł okazał się ważniejszy od seksu. Gdy zorientowaliśmy się, że to on ponosi odpowiedzialność za nasz "celibat", wyrzuciliśmy go z sypialni. Na początku, kiedy wyłączaliśmy telewizor, czuliśmy się okropnie skrępowani. Paraliżowała nas świadomość, że właśnie o tej porze mamy się kochać. Ale po tygodniu bez telewizora z radością zauważyliśmy, że powodem porannej niechęci do wstawania jest nie Szczygieł, ale kochanie się przez pół nocy…
  2. Szaleństwa kulinarne – Obfita, zbyt późno zjedzona kolacja czy za dużo wypitych drinków może być kolejnym powodem zniechęcającym do seksu. – Piotr je bardzo mało w ciągu dnia, ale wieczorem potrafi wsunąć przysłowiowego konia z kopytami – mówi 27-letnia Monika, graficzna. Uwielbialiśmy celebrować godzinami te późne obiadokolacje, ale potem, w łóżku, wcale nie mieliśmy ochoty na seks: czuliśmy się ociężali i rozleniwieni. W końcu zdecydowaliśmy się jeść o wcześniejszej porze. Poskutkowało! A alkohol? Jeden czy dwa kieliszki wina do kolacji owszem, rozluźniają, sprawiają, że czujemy się bardziej atrakcyjni i na luzie. Jednak zbyt dużo alkoholu osłabia koncentrację, utrudniając jemu utrzymanie erekcji, a tobie – osiągnięcie orgazmu.Dobrze jest poznać swój limit i go przestrzegać, aby wypicie kolejnego kieliszka nie było ostatnią czynnością wieczoru.
  3. Trudne rozmowy do poduszki – Przed chwilą się kochaliście, teraz odpoczywacie, przytulając się do siebie. Wydaje się, że to idealna pora i miejsce na rozmowę o sprawach, które leżą wam na sercu. Nic bardziej mylnego! – Bardzo chciałam wyjść za Darka i często mówiłam o ślubie, gdy byliśmy w łóżku. To przecież był czas wspólnej bliskości i wydawało mi się naturalne, że poruszam ważne dla mnie tematy – opowiada 30-letnia Liliana, prawniczka. – Po pewnym czasie zauważyłam, że kochamy się coraz rzadziej. W końcu Darek powiedział mi, że powodem jest moja gadatliwość, a właściwie to, że wciąż mówię o ślubie. Nie odrzucał myśli o małżeństwie, lecz omawianie tego tematu w łóżku sprawiało, że czuł się osaczony. Dlatego zaczął z niego po prostu uciekać. – Łóżko nie jest miejscem, w którym powinno się planować przyszłość czy prowadzić poważne dyskusje o pieniądzach i domowych obowiązkach. Drażliwe tematy warto podejmować w miejscach neutralnych, traktując łóżko jako oazę wyłącznie przyjemnych doznań – mówi Andrzej Wiśniewski, psycholog z Ośrodka Zdrowia Psychicznego "Synapisis" w Warszawie. – Kiedy przestaliśmy mówić w łóżku o ślubie, nasze życie seksualne nabrało nowej jakości, a ja przypomniałam sobie, jak bardzo pragnę się z Lilką ożenić – mówi Darek.
  4. Gaworzenie – W chwilach intymnych kochankowie często używają infantylnych, słodkich zwrotów, przypominających język dziecka czy tez zwroty, jakimi rodzice zwykli mówić do dzieci. Dzięki temu zrzucają z siebie krępujący gorset "dorosłych" zachowań i odzyskują spontaniczność przedszkolaka. Mogą jednak wpaść w pułapkę, jeżeli ten sposób porozumiewania się potraktują jako najprostszą metodę osiągania bliskości. – Na początku znajomości lubiliśmy mówić do siebie dziecinnym językiem – wspomina 29-letnia Kamila, doradca finansowy. – Z czasem jednak ta słodka afektacja pozbawiła nasz związek pożądania. Kiedy Michał szeptał mi do ucha, że jestem jego "plosiaczkiem", moje podniecenie natychmiast opadało. Czułam się jak dziecko, a nie jak atrakcyjna seksualnie kobieta. Powiedziałam mu o tym i nadal często przekomarzamy się pieszczotliwie. Ale nie w łóżku.
  5. Perfekcjonizm – Obsesyjne analizowanie erotycznej przyjemności także może być fatalne w skutkach. – W każdym związku popełniałam ten sam błąd – mówi 27-letnia Violetta, sekretarka. – Zawsze zamartwiałam się, że nie potrafię dać mężczyźnie pełnej rozkoszy. Gdy było już po wszystkim, zadręczałam go pytaniami: czy dobrze to robię, czy podoba mu się moje ciało, czy jego poprzednia dziewczyna była lepsza ode mnie. Gdy uparcie domagałam się odpowiedzi, w końcu musiał coś skrytykować. To oczywiście, tylko dolewało oliwy do ognia. Mój brak pewności siebie rósł jeszcze bardziej, aż znów trzeba było się rozstać. Violetta, po długich namowach przyjaciółki, skorzystała w końcu z pomocy terapeuty. Zrozumiała, że nie musi być hollywoodzką seksbombą, mieć wymiarów 90-60-90 ani koncertowo spełniać zachcianek swojego partnera.- W końcu nauczyłam się nie kwestionować wszystkiego, co robię. Od roku jestem nareszcie w udanym związku – mówi.
  6. Biuro w sypialni – Dla życia erotycznego zabójczy może być pracoholizm. – Kiedy zacząłem pracować w domu, postawiłem biurko w sypialni, bo nigdzie indziej nie było miejsca – wspomina 28-letni Paweł, dziennikarz. – I wtedy po raz pierwszy w życiu nabawiłem się lęków, czy ja ciągle jeszcze potrafię zaspokoić moją dziewczynę. Zamiast zapomnieć się w miłosnym szale bez przerwy zastanawiałem się, kiedy zadzwoni mój informator, albo czy szef nie wezwie mnie telefonicznie do redakcji. To było straszne. W końcu wygospodarowaliśmy na moje biuro kącik w kuchni. Teraz pracę staram się zostawiać przed drzwiami sypialni, a w łóżku myśleć tylko o seksie. Jest dużo lepiej. 
Żeby pomóc miłości, można wyłączyć telewizor, wyrzucić przez okno telefon i nie poruszać w sypialni drażliwych tematów. Albo skorzystać z doświadczenia zaprzyjaźnionych z Cosmo par. Te podzieliły się z nami sprawdzonymi przez siebie sposobami, które weszły im w nawyk – tym razem dobry.

DOBRE PRZYZWYCZAJENIA

  1. Babski wieczór – Wieczór spędzony w żeńskim gronie może sprawić, że poczujesz się bardziej pociągająca dla swojego partnera. Tak przynajmniej twierdzi 25-letnia Kaśka, wizażystka: – Raz w tygodniu spotykam się z kilkoma moimi przyjaciółkami w naszej ulubionej knajpce. Po kilku kieliszkach wina i niewinnych pogaduszkach z kelnerami albo na przykład drobnych flircikach z chłopakami, którzy przy sąsiednim stoliku zorganizowali sobie kawalerski wieczór, rozpiera mnie pewność siebie. Czuję się atrakcyjna, ponętna i seksowna, a piersi same mi się wypinają do przodu. Po takim wieczorze zawsze wracam do domu w bardzo figlarnym nastroju i niemal natychmiast wciągam mojego Kacperka do łóżka. Nic więc dziwnego, że on nie ma nic przeciwko tym naszym babskim wieczorom. Przecież on sam najlepiej na tym korzysta!
  2. Powrót do przeszłości – Przypomnijcie sobie licealną miłość, gdy całymi godzinami potrafiliście się całować, dotykać, pieścić. Z radością odkrywaliście, że jemu sprawia przyjemność pocałunek w kark, a tobie – delikatne głaskanie pleców. Może nie warto zapominać o tych czasach, kiedy jesteśmy dorośli ani ograniczać zainteresowania ciałem partnera do "istoty" jego męskości lub twojej kobiecości. – Czułam się winna, że nie chcę się kochać tak często jak chce Stefan. Przestałam się do niego przytulać, całować go i dotykać w obawie, że każdy gest potraktuje jako grę wstępną. Jednocześnie bałam się, że poczuje się odtrącony, pomyśli, że już go nie kocham. Nasze życie seksualne uległo paraliżowi – opowiada 26-letnia Natalia, specjalistka od public relations. – Młodzieńcza radość płynąca z samego dotykania się może być jednym z najprzyjemniejszych elementów dorosłego życia. Wystarczy uświadomić sobie, że pieszczotliwe gesty nie muszą nieuchronnie prowadzić do łóżka – uważa Andrzej Wiśniewski. Kiedy Natalia i Stefan przestali cenzurować swoje odruchy, stali się sobie bliżsi. Wiedzieli, że mogą poprzestać na jednym pocałunku, niewinnej pieszczocie lub… znaleźć się w łóżku.
  3. Wzmocnienie apetytu – Masturbacja, wbrew obawom niektórym z nas, nie prowadzi do zaniku apetytu na miłość z partnerem. – Czasem masturbowałam się przed wyjściem na randkę z Pawłem – opowiada 24-letnia Marta, studentka historii. – Czułam się wtedy naprawdę wspaniale. Stałam się ożywiona, wyglądałam atrakcyjnie, miałam lepszy nastrój i szaloną ochotę na miłość. Łasiłam się do Pawła jak rozpalona kotka. Apetyt seksualny rośnie bowiem wraz z częstotliwością erotycznych doznań, włącznie z tymi, których dostarcza masturbacja. Nie traktuj jej zatem tylko jako rozwiązania na czas rozłąki.
  4. Spontaniczność planowania – W chwili bliskości i podniecenia może zdarzyć się sytuacja, która ostudzi wasze zmysły. Pęknięta prezerwatywa może okazać się ostatnią, jaką partner miał w szufladzie koło łóżka, a pudełko z globulkami – całkowicie puste. Natychmiast pryśnie erotyczna atmosfera, a jedyną myślą kołaczącą się po głowie będzie: "Nie wpaść, nie zajść, uważać!!!". Najlepszym wyjściem z sytuacji jest wcześniejsze zadbanie o bezpieczeństwo. Lepiej kupić kilka opakowań prezerwatyw i jedne nosić ze sobą w torebce, a przed randką wstąpić do apteki po globulki. Jeżeli np. używasz krążka dopochwowego, wkładaj go nawet na kilka godzin wcześniej niż planujesz skok do łóżka, żebyście w "godzinie zero" oboje zapomnieli o kontroli urodzin i mogli swobodnie cieszyć się sobą. – Przerywanie pieszczot, żeby założyć krążek, doprowadzało nas z Marcinem do szału – mówi 26-letnia Eliza, projektantka. – Od kiedy robię to wcześniej, kochamy się znacznie częściej, bo przecież nie po to go wkładałam, żeby z tego nic nie mieć…
Źródło: Cosmopolitan – Seksprzewodnik

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *